You complete me...?

11/10/2021

Choć współpraca  autora z redaktorem wcale nie musi być trudna, to mimo wszystko warto się do niej przygotować. Nie tylko po to, by obydwie strony były zadowolone, ale przede wszystkim – żeby jak najwięcej korzyści odniosła w tym spotkaniu sama KSIĄŻKA.

pexels-kevin-malik-9017614 

Kiedy kończy się proces twórczy, autor zamyka swój warsztat pracy. Przejmuje go redaktor. Emocje pisarza jeszcze unoszą się w powietrzu, jeszcze nie jest gotów na cenne słowa krytyki, wszelkie nieodzowne uwagi i konieczność wprowadzenia w tekście zmian - ale dobry redaktor jest ponad tym i zaczyna robić swoje. Powolutku identyfikuje się z autorem, potrafi na „trzeźwo” bez emocji ocenić tekst. Praca redaktora polega nie tylko na poprawieniu stylu autora, drobnych błędów dotyczących poszczególnych wątków lub postaci, czy wyprostowaniu lekko zwichrowanej fabuły (oczywiście wszystko w porozumieniu z autorem). Zadaniem dobrego redaktora jest oszlifować to, co autor miał na myśli a być może mu nie wyszło lub nie tak, jak wyjść by mogło.

Wiadomo, że autor chce dla swojej książki jak najlepiej. Niekoniecznie jednak potrafi samodzielnie nad tym zapanować. Wtedy z odsieczą nadciąga redaktor. Nie korektor, bo na tego przyjdzie pora później, ale redaktor. Najlepiej taki, co to nie przytakuje autorowi, nie wystawia laurek, ale uczciwie przejrzy tekst i wyłapie, co WARTO i co TRZEBA dopracować. Czasem jest to redakcja bardzo żmudna, przeogromna, gdzie autor staje okoniem i walczy o każde słowo lub wątek poboczny. Czasem, zmiany są tylko kosmetyczne. Najczęściej, autor jest tak bardzo przywiązany do pierwotnej wersji tekstu, że nie dopuszcza do siebie myśli o zmianie choćby akapitu. Tymczasem ów akapit  a to wydłuża akcję, a to rozwleka lub niepotrzebnie pogłębia opis, a to sprowadza postać lub historię na zły tor bądź wprowadza chaos myślowy. Generalnie, jakby to powiedzieć wprost, jest to fragment garbatego tekstu do wypieprzenia w kosmos bez drogi powrotu. Bywa, że autor szarpie się z myślami i poniekąd z redaktorem o słuszność sprawy. Pytanie, po co? Dla zasady, z wrodzonego lub nabytego uporu, a może faktycznie wierzy w swoje święte racje. W takim razie, do czego mu redaktor? Dobre pytanie.

Zasada jest prosta, redaktorowi trzeba zaufać. Jeśli już podejmuje się tak ważną współpracę i powierza swoje dzieło komuś obcemu, to niech, na Boga, nie będzie to osoba przypadkowa. Ale taka, której się ufa, której kompetencje się zna, która wie lub czuje z czym to się je. Taka, która jest po prostu solidna, doświadczona i działa bez zarzutu (patrząc przez pryzmat jej wcześniejszych dokonać zawodowych). W końcu, jakby nie było, pobiera za to niemałe honorarium więc niechże się wykaże. Zwłaszcza, że przecież autorowi bardzo zależy, żeby jego książkę sprawdził profesjonalista. No więc dajmy redaktorowi czynić, co powinien.

Twórcza praca autora i zadaniowa praca redaktora to zetknięcie dwóch światów, które spotykają się po to, żeby odbyć wspólną podróż. Mają na to określony czas i dążą do określonego celu. Zatem ważne, by wzajemnie sobie nie przeszkadzali. Redaktor, to taki wynajęty anioł stróż całego przedsięwzięcia. Bierze pod skrzydła i otula, chroni przed porażką, pomaga, prowadzi, a kiedy trzeba wspiera dobrze postawionym słowem. Od tego w końcu jest. Warto więc na tę współpracę otworzyć się i wysłuchać uwag. Choćby nielicznych.

Jak zatem przygotować się do tej kooperatywy? Po pierwsze znaleźć odpowiedniego redaktora, doświadczonego, lubiącego swoją pracę, kreatywnego (w razie gdyby trzeba było podsunąć jakieś ciekawe rozwiązania), wiarygodnego w tym co robi. Po drugie, potrafiącego poruszać się w poszczególnych gatunkach literackich. To, że redaktor całe życie pisał prace naukowe wcale nie oznacza, że będzie umiał zredagować pierwszy rozdział thrillera lub fantasy. Po trzecie, umiejącego pozostać w cieniu autora, lojalnego i dyskretnego. Nikt przecież nie chce by redaktor rozpowiadał o tym, ile i co doradził autorowi, żeby jego dzieło wyglądało tak a nie inaczej. Czyli co między autorem a redaktorem, to w tym gronie pozostaje i koniec, kropka. Po czwarte, do współpracy z redaktorem można przygotować się już na etapie… planowania napisania książki, gdy dopiero zawiązuje się w głowie autora jeszcze ulotny – ale jednak – pomysł na stworzenie własnego dzieła. Już wtedy, jeśli tylko autor będzie otwarty na współpracę, dobry redaktor podpowie co i jak zacząć pisać, żeby dobrze wybrzmiało i by tekstu nie trzeba było aż nadto potem przeredagowywać. A po piąte i ostatnie, dobry redaktor powinien umieć być dyplomatą i w nietuzinkowy sposób potrafić wyartykułować to, co należy w danej chwili. Tak, by do autora dotarło, co ma dotrzeć. Autor musi nauczyć się słuchać, by usłyszeć co redaktor chce mu przekazać. Komunikacja powinna być szczera, nieprzerwana, na każdym etapie pracy. Redaktor zaś, powinien nauczyć się patrzeć na dzieło oczyma autora, rozumieć jego sposób myślenia. I wtedy to wszystko ma sens. Współpraca przynosi korzyści.

Autor i redaktor są jak dwa dopełniające się puzzle, bez których nijak układanka w postaci książki nie ułoży się. W całym tym procesie wzajemnie muszą się uzupełniać i spełniać swoją rolę bez wpychania się na siłę na nie swoje miejsca. I o to w tym wszystkim chodzi, żeby każdy pozostał na własnym miejscu, a niekoniecznie przy swoim stanowisku.

tekst: Media Production JB, photo: Kevin Malik