Szesnaście operacji

21/03/2016 

Ostatni dzień sierpnia ‘2011 jego rodzina zapamięta na zawsze. Przemek był wówczas w delegacji w Świeciu koło Grudziądza. Pracował przy montażu monitoringu na zewnątrz budynku. I nagle świat Przemka runął. Dosłownie i w przenośni.

12828267_1012593035488429_6895133616940112288_o

Był z kolegą na wysokości prawie szesnastu metrów nad ziemią. Ale tego on sam nie pamięta. Nie pamięta też wypadku, ani kilku dni wstecz. O tym, jak wyglądał ten nieszczęśliwy moment – dowiedział się później od kolegi, który spadł razem z nim. Stali w podnośniku. W pewnej chwili siłownik podnośnika wyskoczył, a oni wypadli z kosza. Ten  spadając przygniótł  Przemka leżącego już na betonie. To tak, jak gdyby chłopak spadł z wysokości piątego piętra. Cud, że przeżył. Wypadek, któremu uległ 24-letni wówczas Przemysław Grzesiak, miał miejsce w pracy. Przyczyną tragedii była awaria podnośnika wynajętego przez firmę, w której pracował. Jak się potem okazało, w dniu wypadku tenże podnośnik był niesprawny w osiemdziesięciu dwóch procentach. Wina za wypadek leży więc wyłącznie po stronie firmy, która wypożyczyła podnośnik. Wina. Ale konsekwencje ponosi Przemek. W wyniku wypadku młodziutki bełchatowianin doznał bowiem urazów wielonarządowych z niewydolnością oddechową.

- Obrażenia obejmowały wielorakie urazy głowy, krwiaki. Wieloodłamowe złamania kości czołowej, złamania oczodołu prawego. Przemek doznał złamania wybuchowego trzonów kręgów L4 i L5, porażenie obu kończyn dolnych, złamania żeber, połamania nogi prawej w kilku miejscach, w tym i złamanie otwarte. Ponadto miał połamane stopy obu nóg, a także odniósł wiele obrażeń wewnętrznych. Pojawiła się u niego również padaczka pourazowa – wyliczała nam jego rodzina. Grażyna i Zdzisław Grzesiak wypadek syna bardzo przeżyli. Chłopak w śpiączce walczył o życie. Przeszedł wiele operacji. Miesiącami przebywał w szpitalach. Pierwsze tygodnie po wypadku były walką o przetrwanie. Lekarze nie dawali najmniejszych szans, że przeżyje choćby miesiąc. A on zakpił z losu i tę walkę o życie wygrał.

- Przed wypadkiem Przemek był bardzo aktywny. Mieszkał we Wrocławiu, gdzie pracował i studiował, spotykał się ze znajomymi. Był niezależny, prowadził życie jak każdy 24-latek, miał wiele planów i marzeń do zrealizowania.

Teraz jednak czekała go długa droga, aby znów zaczął chodzić. Zaczęła się intensywna rehabilitacja. Kolejne pobyty w szpitalach. Był pot, były łzy. Niewyobrażalny wysiłek. Byle tylko mógł powrócić do sprawnego życia. Walka, zaciętość. Bardzo chciał. Wierzył, że kiedyś stanie na nogi. I nadal w to wierzy. Od czasu wypadku jest pod opieką rodziców w Bełchatowie. To oni pomagają mu na co dzień.

- Renta którą pobiera, w całości przeznaczana jest na rehabilitację i leki. Niestety rehabilitacja oferowana z NFZ jest niewystarczająca. To zaledwie kilka tygodni w roku. Natomiast Przemek, aby powrócić do sprawności potrzebuje systematycznej i stałej rehabilitacji. A to niestety ogromne koszty, które trzeba ponieść we własnym zakresie – powiedzieli rodzice Przemka. Spore zaangażowanie w pomoc chłopakowi miała Mirka. To właśnie ona, nie sam Przemek, zwróciła się z apelem o pomoc dla niego.

- Poznaliśmy się dwa lata temu podczas rehabilitacji. A później nasze drogi ponownie spotkały się. I tak od ośmiu miesięcy jesteśmy parą. Po ostatnim pobycie na rehabilitacji w Centrum Kompleksowej Rehabilitacji w Konstancinie Jeziornej, Przemek zaczął stawiać swoje pierwsze kroki o kulach. W gorsecie stabilizującym kręgosłup. Potrafi tak przejść z asekuracją ok. 60 metrów. To dla niego już ogromny postęp. A przede wszystkim coś, co daje mu wiarę i nadzieję w to, że któregoś dnia wstanie i samodzielnie będzie chodził – powiedziała. Aby to marzenie miało szansę spełnić się, Przemek potrzebuje dalszej intensywnej rehabilitacji. On sam nie ustaje w poddawaniu się leczeniu.

- Dziś jesteśmy pod Warszawą na konsultacji lekarskiej, ale będziemy dostępni jutro – pisała Mirka, wnosząca swoim optymizmem wiele radości w życie tej rodziny. 27-latek oczekuje teraz na operację kręgosłupa, dzięki której po wzmocnieniu odcinka lędźwiowego będzie mógł bardziej skupić siły na nauce samodzielnego chodzenia. Dlatego tak ważne jest dla niego wsparcie i wszelka pomoc finansowa.

mediajb_2016

- Ruszyła ogólnopolska akcja związana z 1 proc. podatku. Jest to jedyna taka duża akcja, dzięki której można zebrać sporą kwotę. A do im większej liczby osób trafi informacja o Przemku i jego zmaganiach z powrotem do zdrowia, tym większa szansa dla niego na zebranie środków na dalsze leczenie i rehabilitacje – dodała Mirka z nadzieją, że uda się. Musi się udać. Równy rok temu przeszedł w Łodzi kolejna operację. Szesnastą (!). Dzięki niej, może stanąć na pełnej stopie. Małe odległości pokonuj poruszając się po mieszkaniu przy pomocy balkoniku. Natomiast przy większych porusza się na wózku inwalidzkim.

- Po ostatniej operacji Przemek wierzył, że będzie mógł już stanąć na  nogi zacząć poruszać się o własnych silach. Wierzył, że to już koniec jego zmagań. I rehabilitacja usprawni go wystarczająco, aby mógł chodzić. Jednak ból kręgosłupa i lędźwi nie dawał mu spokoju. Przemek nie był w stanie zbyt długo wytrzymać w pozycji stojącej, ani też siedząc – mówili jego rodzice.

Zrobiono więc kolejne badania rtg i rezonans magnetyczny kręgosłupa. Diagnoza była zła. Lekarze zdecydowali o potrzebie następnej operacji, stabilizacji odcinka lędźwiowego z założeniem implantów. Bez niej Przemek nie będzie mógł samodzielnie poruszać się, a bóle kręgosłupa będą nasilać, uniemożliwiając mu codzienne funkcjonowanie. Kolejne operacje i rehabilitacja to kolejne koszta. Przemysława wspiera rodzina i przyjaciele, ale to wciąż za mało...

 

tekst: Jola Babij /Media Production JB (archiwum)

*osoby lub firmy zainteresowane jakąkolwiek pomocą dla Przemka, mogą kontaktować się z nim bezpośrednio przemekg03@wp.pl (darowiznę można przekazać w każdej chwili, nawet z zagranicy)