Nie targuj się

31/05/2025 

Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, dlaczego niektóre usługi z natury rzeczy nie podlegają negocjacjom? Dajmy na to cena spalenia zwłok. Spokojnie, chodzi o branżę funeralną. Załóżmy, że zaistniała przykra konieczność, decyzją rodziny ma być przeprowadzona kremacja. Nie dyskutujesz, czy można to zrobić za mniej. Gdyby można, to by tak było. Ale nie jest. Płacisz więc, ile wołają. Bo nie wypada prowadzić pertraktacji. I to jest zrozumiałe. Ale są też inne dziedziny, w których nie powinno się podważać cennika. Mam tu na myśli twórców i artystów.

 bez www

I tym zgrabnym wstępem wskakujemy w temat ceny naszych usług. A konkretnie ghostwriterskich. Otóż, moi drodzy, pisanie książek na zlecenie to nie jest handel na bazarze, gdzie można się targować o cenę pomidora. To praca kreatywna, twórcza. A usługi ghostwritera to wyższa półka i jednocześnie nie lada wyzwanie. Jeśli myślisz inaczej, spróbuj usiąść i zapisać ryzę papieru (ryza to pół tysiąca stron A4), zachowując przy tym zdrowie psychiczne i fizyczne. Gwarantuję, że coś w końcu odmówi posłuszeństwa – może kręgosłup, może cierpliwość albo układ nerwowy. Jest to praca niezwykle piękna i wdzięczna, ale i wyczerpująca. Idą za tym, duże pieniądze. 

Kiedy ktoś zaczyna rozmowę biznesową od pytania o cenę napisania książki, już wiem, że możemy się nie dogadać. Dlaczego? Bo taki ktoś patrzy na książkę przede wszystkim jak na wydatek, a nie inwestycję lub dobro samo w sobie. A przecież książka powinna pierwej nieść ze sobą wartość (choćby sentymentalną) – dla klienta, bo dla mnie przecież nie musi. Klient natomiast musi wiedzieć, czego chce i co ja w związku z tą książką mogę mu zaoferować. Zanim zapyta o cenę.

Pomyślmy logicznie: kupując auto, najpierw robi się rozeznanie, co dzięki temu konkretnemu samochodzikowi zyskamy. To może być komfort jazdy, full wyposażenie, może prestiż. Czyli sprawdzamy, jaką da nam to WARTOŚĆ. A dopiero potem, ile za nią zapłacimy dolarsów i czy nas na to stać. Nie można dzwonić do salonu samochodowego i pytać: ile kosztuje u was jakieś auto? Ale jakie auto? Mamy porsche, mamy trabanty, ferrari też się znajdzie, a nawet nyska z PRL-u. Czego kierowco oczekujesz i spodziewasz się dostać? To ty musisz wiedzieć, czego chcesz, a ja ci powiem, czy jestem w stanie to dostarczyć. I dopiero wówczas możemy rozmawiać o cenie. A ta przecież będzie zależeć od tego, czy samochód wybierzesz w wersji podstawowej, czy zakupisz cały pakiet premium. Prawda?

Niedawno podpisałam umowę z klientką, która z czystej ciekawości zapytała potem: „Czy 100 tys. zł za napisanie książki to dużo?” Odpowiedź brzmi: to zależy. Zależy, ile dla kogo znaczy taka kwota i jaka książka ma za nią powstać. Często to przecież nie tylko koszt samego „napisanie”, ale całego procesu powstawania książki. To skądinąd ogromny projekt literacki – unikalny produkt, efekt kilkumiesięcznej, twórczej pracy. To poszczególne etapy, wywiady, transkrypcje, research, selekcja materiałów, pisanie konspektu, redakcja, korekta, okładka, skład i przygotowanie do publikacji. To są też czasem dodatkowo recenzje redaktorów zewnętrznych, opinie beta-testerów, praca koncepcyjna, promocyjna i cała masa mniejszych zadań do wykonania. Wszystko to kosztuje, a rzeczone przykładowe 100 tys. zł to może być cena za całość, a nie tylko za jakieś tam „pitu pitu” na klawiaturce lub w notesiku. Napisałam może być, gdyż są książki i tańsze, i droższe; tylko redagowane (inne kwoty wchodzą tu w grę) lub napisane od początku do końca przez ghostwritera wraz z całą obróbką treści. Składowych jest wiele.

Czy zatem 100 tys. zł to dużo? W moim przekonaniu absolutnie nie, jeśli kwota jest wprost proporcjonalna do wkładu pracy i przynosi efekty zadowalające zleceniodawcę w stu procentach. Wtedy też, klient nie ma poczucia wydanych pieniędzy, ale DOBRZE ZAINWESTOWANYCH. I o to tutaj chodzi. O win-win, o fifty-fifty, o obopólne zadowolenie i równowagę energetyczną w dawaniu i braniu. Tu nie ma miejsca na wykorzystanie którejkolwiek ze stron. Oceńcie sobie sami, patrząc indywidualnie przez pryzmat tego, ile zyskacie – materialnie, mentalnie czy jakkolwiek inaczej, otrzymując takie "dzieło życia". Wymarzone. I jakby to nie zabrzmiało, WASZE. Ile jesteście w stanie wydać na spełnienie marzenia? Dla jednych będzie nim dom, auto, wakacje życia. A dla innych własna książka.

A tak między nami, to naprawdę nie jest najwyższa cena za ghostwriting. Zakładając, że średni koszt za jedną stronę książki to 300 PLN, to przy 500 stronach "tomiszcza" powieści już jest 150 tysięcy złotych (przy 250 stronach nieco powyżej 60 tys.). Ale rozliczanie za stronę my akurat stosujemy rzadko i tylko przy niektórych książkach. Zwykle wyceniamy projekt całościowo i klient od razu wie, ile zapłaci. Nie ma więc niespodzianek, a i my nie lecimy w ilość tylko w jakość.

Z obserwacji naszej dziesięcioletniej działalności wynika, że z Polski przyjmujemy zdecydowanie mniej zleceń na takie usługi, niż z zagranicy. Jakieś 30 procent. I co ciekawe, tylko z kraju dostajemy takie dziwne pytania: czemu tak drogo? Natomiast Polacy mieszkający za granicą już dawno przestali się targować. I nie jest to kwestia lepszego standardu życia i zarobków, ale zmiany myślenia. Oni pytają, CO możemy dla nich zrobić, na KIEDY i proszą o numer konta. Ewentualnie, czy w cenie jest to czy tamto. Takie czasem odnoszę wrażenie, że przebywając lata całe poza krajem - wyzbyli się tej „bazarkowej” mentalności. A przynajmniej ci, którzy zlecają nam pracę. Wreszcie robi się światowo, konkretnie, z poszanowaniem czasu i pracy drugiego człowieka. I całe szczęście, bo już ręce czasem opadają, gdy trzeba tłumaczyć się z cennika. "Dlaczego tyle?" Bo taki mam kaprys. A że jestem kapryśną księżniczką, ale za to produktywną i kreatywną, to tak sobie liczę. "No i co mi pan zrobi, nie mamy pana płaszcza"... (kocham tego szatniarza!).

Tu też mała dygresja, że najwięcej dla siebie ugrać i maksymalnie obniżać koszty chcą zazwyczaj… polscy politycy i niektórzy influencerzy. Oczywiście nie wszyscy, ale trafiają się tacy, którzy chcą byśmy napisali dla nich… za darmo. Że sobie taką książką portfolio wzbogacimy. Mogłaby o tym powstać encyklopedia. Nauczona doświadczeniem, mówię: nie. Jeśli cię nie stać, nie ma książki, możemy wrócić do tematu za jakiś czas. Nie targuj się człowieku bez potrzeby, ile ujmiesz komuś za pracę, tyle zostanie ujęte tobie z sukcesów. Co dajesz to wraca, ale to każdy wie.

Z kolei, co ciekawe, nie targują się wcale normalni, zwykli ludzie – którym zależy na opowiedzeniu swojej historii lub pasji. Tacy, którym aż serce się wyrywa, żeby ta książka koniecznie powstała. Albo specjaliści w danej dziedzinie, naukowcy, eksperci, biznesmeni. Oni wiedzą, że ich książka będzie dla nich samych stanowić ogromną wartość i oni tę wartość potrafią nie dość, że docenić, to jeszcze szybciutko spieniężyć. Takim klientom, zawsze chętnie dodajemy od siebie coś extra. My nie zbiedniejemy, a ich nagrodzimy za zaufanie jakim nas obdarzyli. I za to, że wraz  z nami uwierzyli w sukces wspólnego przedsięwzięcia. Warto to przemyśleć..

Jeśli jednak nadal chcesz rabatów, obniżek, upierasz się lub skamlesz o specjalne potraktowanie… mogę zaproponować jedyną słuszną opcję – napiszemy połowę stron mniej, pominiemy przecinki, kropki i kilka istotnych faktów. Cena będzie akuratna, a efekt... cóż, odpowiedni. Ale nie próbuj tej sztuczki w krematorium, nie przejdzie. Goodbye!

 

Jola Babij Media Production JB