Kontakt niekoniecznie osobisty

04/12/2016

Niemal wszystkie nasze tegoroczne zlecenia literackie w postaci różnego kalibru książek i tekstów -  powstawały zdalnie. Zaskakujące, ale prawie nigdy nie poznaliśmy osobiście naszych zleceniodawców. I tutaj chcielibyśmy podzielić się naszymi spostrzeżeniami na ten temat.

jola babij mediajb 603

Zlecenia na obróbkę kilkusetstronnicowego tekstu lub napisanie biografii, ewentualnie inne, równie pracochłonne - trafiały do nas różnymi drogami. Z polecenia, z wyszukiwarek internetowych, ze specjalnych platform branżowych lub - tak jak to miało miejsce wcześniej – byliśmy po prostu podwykonawcami innych, większych firm z branży. Różna to była droga współpracy, czasem wyboista. Nam zależało na jakości, zaś pośrednikom na pieniądzach. Nie do końca było nam z tym wszystkim do celu. I nijak nie mogliśmy się w tej materii dogadać. Dlatego powzięliśmy decyzję o tym, żeby zacząć pracować wyłącznie pod własną banderą. Ryzyko było spore, ale… kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.

O dziwo, ta zmiana okazała się dla nas niezwykle korzystna. Co więcej, była to jedna z lepszych biznesowych decyzji. Na brak pracy nie mogliśmy narzekać. Jeden z naszych pierwszych zleceniodawców, w konkurencyjnej firmie wybrał pomocnika do napisania swojej książki, a w połowie jej pisania zadzwonił do nas z prośbą o ekspresowe ratowanie sytuacji. Emocji też więc nie brakowało. Chyba mieliśmy dużo szczęścia.

Pisanie zależy od wielu czynników, od rodzaju tekstu literackiego, jego długości, formy, zebrania danych, materiałów pomocniczych i całej masy innych „półproduktów”. Nie jest to więc tylko kwestią: usiąść i napisać. Czy te wszystkie detale można uzgodnić bez spotkania z klientem twarzą w twarz? Można. Mamy doświadczenie w realizacji takich zleceń. Nie przeraża nas Skype, poczta elektroniczna, Messenger. Wszystko można ustalić, niekoniecznie osobiście. 

Mieliśmy klientkę, której pomysły i uwagi nagrywaliśmy podczas rozmowy telefonicznej w drodze między Polską a Anglią. Następnie według tych wytycznych powstała książeczka dla dzieci. Efekt zaskoczył zleceniodawczynię, a nam podniósł poziom profesjonalizmu o szczebel wyżej. Wszystko się da, jeśli tylko się chce.

Zdarzały się również sytuacje mniej przyjemne. Ale te przemilczymy. Nieuczciwi klienci niech się po prostu wstydzą. My wyciągnęliśmy z tego lekcje. Zawsze podpisujemy umowę. Zawsze bierzemy zaliczkę. Prace oddajemy etapami, po uregulowaniu należności zgodnie z harmonogramem zawartym w umowie. Nie ulegamy naciskom klientów w postaci: kolejna książka, to należy się rabat. To tak nie działa, ponieważ dla nas jest to wysiłek umysłowy zwykle nie mniejszy niż przy poprzednim zleceniu. I proszę nam wierzyć, nie ma najmniejszego powodu - dla którego mielibyśmy cokolwiek odejmować sobie z należnego wynagrodzenia za naszą ciężką pracę.

Działamy tak, jak chcielibyśmy być traktowani przez naszych partnerów biznesowych. Z poszanowaniem całokształtu. Niezależnie od tego, czy ta współpraca przebiega face to face, czy jest tylko znajomością wirtualną.

 

mediajb.pl, tekst: jb, foto: Jola Babij/Media Production JB